Nieraz słyszałaś, że niekonsekwencja psuje dzieci? Że jeśli raz na coś pozwolisz, to dziecko ochoczo wykorzysta tę furtkę i już zawsze będzie próbowało omijać zasady? Może głęboko w to wierzysz, a ja teraz wyskakuję z takim tekstem? No to czytaj dalej, bo znowu będę obalać rodzicielskie mity!
Konsekwencja w rodzicielstwie jest potrzebna, ale w obszarze wartości, a nie żelaznych zasad.
To nasze wartości i priorytety, którymi kierujemy się w życiu, powinny być drogowskazem i inspiracją dla naszych dzieci. Punkty w domowych regulaminach i niepisane normy warto dopasowywać do okoliczności, a nie na odwrót.
Kiedy staramy się być konsekwentni, tylko dla samego faktu bycia “konsekwentnym rodzicem” – tracimy na autentyczności. Stajemy się sztywni i zamknięci na potrzeby naszych dzieci. A w dobrze funkcjonującej rodzinie potrzebny jest dialog i uważność na wszystkich jej członków. Kiedy ustalając reguły, których będziemy trzymać się choćby nie wiadomo co, nasi bliscy nie mają już przestrzeni na wyrażenie siebie. Czują się pomijani i mało ważni.
Niezłomna konsekwencja zabija relację – jest ślepa na zmieniające się potrzeby i kondycję członków rodziny. Zamyka drogę do rozmowy i negocjacji. Odbiera szansę na zrozumienie i poprawę sytuacji. Kiedy wiemy, że druga strona jest nieugięta, nie podejmujemy nawet próby wyjaśnienia jej naszego punktu widzenia.
Tworzenie rodziny na wzajemnym szacunku i równej godności zakłada, między innymi, bycie elastycznym. Konsekwentne tkwienie przy swoim to wyklucza. Nie możemy być empatyczni i wrażliwi, jeśli mamy w głowie sztywny plan do zrealizowania. Uwzględnianie godności dzieci i partnera oznacza, że słuchamy, tego co mówią i jesteśmy otwarte na zmianę.
Bycie niezłomnym i niezachwianym w swoich postanowieniach może przynieść negatywne skutki także dla nas, rodziców.
Raz ustalona reguła, czy powielana bez dłuższego zastanowienia zasada, mogą najzwyczajniej nie sprawdzić się w naszej rodzinie. Albo nie pasować już do zmieniających się okoliczności. Dzieci rosną, my też się się rozwijamy, zmienia się nasze spojrzenie na pewne sprawy. I to, że kiedyś powiedziałam, że tak ma być i już, nie znaczy, że nie mogę zmienić zdania. Mam prawo się rozmyślić, mam prawo się rozwijać, mam prawo się zmienić. Moje dziecko powinno o tym wiedzieć. Ono też ma do tego prawo. Kiedy ja się zmieniać, ono widzi mnie jako autentyczną, odpowiedzialną i świadomą siebie osobę. A to jest bardzo odżywcze dla naszej relacji.
Konsekwencja, która jest potrzebna świadomemu rodzicowi, to trwałość i stabilność wartości, którymi kieruje się w życiu. Przewidywalność, która daje dziecku poczucie bezpieczeństwa.
Ale spokojnie… więcej przykładów, proszę 🙂
Na przykład, jeśli wielokrotnie powtarzałam swoim dzieciom, że cenię szczerość i wolę najgorszą prawdę od najpiękniejszego kłamstwa, to kiedy moje nastoletnie dziecko przyjdzie do mnie z tą trudną prawdą, to nie wypalę mu nagle, że: wiesz, wolałabym, tego nie wiedzieć i w ogóle to skończmy już ten temat. Jeśli uczę dzieci prawdomówności, sama się nią wykazuję i reaguję pozytywnie na jej przejawy. Jestem spójna w tym, co mówię i robię.
Albo: Jeśli nie pozwalam dzieciom jeść przetworzonej żywności, negatywnie mówię o śmieciowym jedzeniu i krytykuję ludzi, którzy je jedzą, to jednocześnie nie pałaszuję chipsów w ukryciu. Nie kupuję słodyczy dla dzieci znajomych, nie objadam się na imprezie… Moje dzieci mogłyby poczuć się zdezorientowane. No bo, jak to w końcu jest z tym śmieciowym jedzeniem? Można czy nie? Jeśli wyrażam się na jakiś temat bardzo krytycznie, to moje dzieci tak właśnie zaczynają wiedzieć świat. Zero-jedynkowo: białe lub czarne, dobre i złe… nigdy lub zawsze. Zamiast narzucać restrykcyjne zasada, może lepiej powiedzieć dzieciom, że jesteśmy odpowiedzialne za ich zdrowie i zależy nam, aby jadły pożywne posiłki. Nie odrzucać automatycznie innych opcji i i zostawić miejsce na negocjacje? Skrajności są trudne i łatwo jest przeskoczyć z jednej w drugą. Lepiej już poszukać swojego optimum. Warto być mniej krytyczną i ekstremalną w swoich ocenach – nigdy nie wiesz, kiedy złapie Cię ochota na złamanie swojej własnej zasady 😉
Najpierw ja sama potrzebuję ustalić ze sobą: akceptuję coś, czy nie? W jakim stopniu? W jakiej sytuacji?
Warto poszukać swojego optimum i trzymać się go, w miarę stabilnie.
To bardzo ważna robota, jaką musi wykonać rodzic, aby stać się mądrym przewodnikiem dla swoich dzieci. Rodzicielstwo to nie czujne stróżowanie i moderowanie życia domowników według określonego schematu. To raczej poznawanie siebie i podążanie za swoją prawdą. Bycie sobą i umożliwianie tego innym. Słuchanie i mówienie tego, co myślę.
Jasność tego, w co wierzę i na czym mi zależy, to element mojej mądrości i doświadczenia, którymi dzielę się z dzieckiem. Mogę je inspirować do refleksji i własnych poszukiwań, ale nie chcę narzucać mu własnego systemu wartości. Uznając, że moje dziecko jest indywidualną, oddzielną jednostką – nie próbuję kształtować go na własne podobieństwo.
Także, kiedy następnym razem dziecko poprosi Cię o zrobienie wyjątku od jakiejś reguły, może warto chociaż wysłuchać jego argumentów? Może ta chwila na zastanowienie będzie cenniejsza niż sama zmiana decyzji? Może dziecko poczuje, że jest ważne i jego zdanie się dla Ciebie liczy? To bardzo wspiera budowanie jego poczucia wartości. A może takie poluzowanie sztywnego gorsetu przyniesie ulgę także Tobie? Mi przynosi 🙂
0 Comments